Z pozoru makabryczne pytanie, nie pasujące niby do rozwoju osobistego. Jednakże tylko pozornie nie pasujące. Do tego bardzo ściśle powiązane z produktywnością i motywacją!
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że nie wyjdziesz ze swojego życia żywy/żywa? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że kiedyś, w pewnym momencie kopniesz w kalendarz? Być może nie piszę tu właśnie o Tobie, ale jeśli tak wierzysz, to po jaką cholerę marnujesz swój czas?
Masz nadzieję, że wszystko będzie dobrze? Że nikt Ciebie nigdy nie wyśmieje? Otóż nie wszystko będzie dobrze, niestety. Czasem się coś po prostu spieprzy, ale nie ma co się martwić, bo i tak nie jesteś wieczny/a. Nic nie trwa wiecznie, nawet te problemy są ulotne, więc nie ma co ich brać pod uwagę. Nawet największa porażka będzie zakończona wraz z Twoim życiem, gdy przyjdzie na to pora. Nie pocieszyłem Ciebie? Dobrze, bo od pocieszania są maskotki, a ja chcę uświadomić Tobie, że nie masz nic do stracenia!
Nie ważne czy zaciągniesz długi, czy pojedziesz na wojnę, firma nie wyjdzie czy sąsiadka Jadzia z bloku na przeciwko wyśmieje Ciebie, bo dziwnie się ubrałeś. I tak, bez względu na to wszystko kropniesz kiedyś w kalendarz, wiec po prostu miej to gdzieś. Ta śmiejąca się Jadzia też umrze i wtedy już jej do śmiechu nie będzie. Nie masz nic do stracenia.
Boisz się czegoś? A po co? Czym Ci to może zaszkodzić? Zdaj sobie sprawę z tego, że nie ważne co zrobisz, wynik końcowy Twój i nas wszystkich jest taki sam. Odejście z tego świata. To nasze czyny podczas życia się liczą i nie dla sąsiadki Jadzi, tylko wobec Stwórcy. Wiedz zatem, że jeśli Twoje czyny mają dobrą intencję wobec Boga, nie masz się czego wstydzić, będziesz za nie wynagrodzony czy wynagrodzona. Nie ważne co myślą ludzie, bo nie ich ocena jest brana pod uwagę w wyniku końcowym. Nie ważne czy Ci wyjdzie. Najważniejsze są działania, i prowadzące do nich intencje.
Naprawdę niewiele stracisz robiąc coś. A przejmowanie się opinią ludzi jest najgorszym marnotrawstwem czasu, jaki możesz robić. Nie namawiam Ciebie oczywiście, żebyś od tej pory chodził po mieście nago, we wszystkim są granice. Ale jeśli uwielbiasz chodzić w białych kozakach, to chodź i daj sobie spokój ze spojrzeniami czy dezaprobatą postronnych ludzi. Nie ważne czy wyjdzie Ci biznes lub Twoja książka będzie taka, a nie inna. Ludzie zagłosują swoim portfelem, ale jeśli Ty dołożyłeś/dołożyłaś wysiłku, żeby to zrobić jak najlepiej, to wszystko jest na swoim miejscu. Rób to!
Odwlekasz jakieś zadania? A zdajesz sobie sprawę, że czas przecieka Ci przez palce? Wiesz, że kolejny dzien przed telewizorem marnuje Ci życie? Wątpię, żebyś oglądał telewizję z pasji. Jest to zapychacz czasu, który dodatkowo robi Ci sieczkę z mózgu wpychając propagandę w umysł. I po co? Żeby dodatkowo marnować życie?
Lubisz coś robić? To rób to. Zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy uważają, że nie mają hobby. Jakkolwiek to jest smutne, jest totalnie nieprawdziwe. Zaskoczony? Zaskoczona? Tak, nie ma człowieka bez zainteresowań. Może być jedynie człowiek, który nie zdaje sobie sprawy z tego, że ma hobby lub zainteresowania. Nie koniecznie musisz mieć pasję, możesz się zwyczajnie, do obrzydzenia czymś po prostu interesować, ot tak.
Nie musisz kochać składać modeli, wystarczy, że lubisz sobie pomalować jeden na miesiąc. To jest zainteresowanie. Jeśli Twoja żona czy mąż mówi Ci coś innego, niż lubisz robić – olej to. I tak umrzesz, więc jak wolisz spędzić życie: robiąc to co lubisz czy to na co narzeka i przymusza Ciebie Twój partner/partnerka? Powiesz, że tak nie można? A jak myślisz, Twój Bóg przyjmie tak bzdurne usprawiedliwienie na Twój brak działania? Gwarantuję Ci, że nie. To są tylko wymówki i nie ma co się im poddawać. Twój partner/partnerka niech znajdzie sobie inne zajęcie lub niech polubi Twoje, ale rób coś zamiast być bezczynnym.
Zrób takie ćwiczenie: wyobraź sobie, że lekarz Ci mówi, że masz tylko rok życia przed sobą. Co postanowisz robić?
Najpewniej odpowiedź na to pytanie, to jest to, co właśnie teraz powinieneś robić! Teraz masz wiele wymówek, ale jak już wiesz, że masz mało czasu, to zapewne pragniesz „zagęścić ruchy”? A wiesz dlaczego wcześniej nie chciałeś? Bo miałeś nadzieję, że przeżyjesz.
Okłamujesz siebie, że nigdy nie umrzesz, a to jest gówno prawda. Więcej, nie wiesz ile masz czasu. Może nawet mniej niż rok? Nigdy nie wiesz, więc rusz się do roboty i korzystaj z życia, tylko mądrze, bo jest szansa, że pożyjesz jeszcze 50 lat, a w więzieniu czy jako kaleka mogłoby to być nieprzyjemne. Ale nie znasz czasu, kiedy Twój Bóg przywoła Ciebie przed swoje oblicze i zada Ci najważniejsze wedle niego pytanie: co robiłeś w życiu?
Odpowiesz mu, że oglądałeś telewizję? Lub że nie realizowałeś swojej misji życiowej, bo bałeś się Jadzi z bloku obok? Byłoby to żałosne, prawda? Więc weź się za jakiś Twój cel, dowiedz się jaki on jest, jak go zrealizować, co trzeba zrobić. Pomóż innym ludziom, pomóż sobie i rodzinie. Zbuduj biznes, napisz książkę, urodź dziecko (mężczyznom będzie trudniej wykonać ten punkt), wybuduj dom. Cholera, nawet szałas wybuduj. Ale zrób coś!